Ambasador Wrocławia w Europie

0
815

 

Z Ryszardem Czarneckim, dolnoślązakiem, rozmawia Marek Szpyra.

Marek Szpyra: Jest Pan bardzo znanym politykiem. Dwukrotnie był Pan ministrem konstytucyjnym. Był Pan też najmłodszym wiceministrem, a potem najmłodszym ministrem w najnowszej historii Polski. Obok Władysława Frasyniuka niegdyś, a obecnie Grzegorza Schetyny jest Pan najbardziej w Polsce rozpoznawanym politykiem z Wrocławia i kojarzonym ze stolicą Dolnego Śląska.

RC: Tak, choć już czwartą kadencję jestem europosłem i reprezentuję Polskę w parlamencie w Brukseli i Strasburgu to mój emocjonalny związek z Wrocławiem jest tak samo żywy, jak wtedy, gdy w wieku 28 lat zostawałem bodaj najmłodszym polskim posłem w historii naszego miasta. To było w Sejmie I kadencji w 1991 roku. Dwukrotnie byłem posłem na Sejm RP i zawsze reprezentowałem Ziemię Wrocławską i stolicę Dolnego Śląska. Właśnie jako Wrocławianin zostałem wiceministrem kultury i sztuki – dziś ten resort nazywa się: Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A po 4 latach ministrem – przewodniczącym Komitetu Integracji Europejskiej. Byłem wówczas najmłodszym ministrem nie tylko w rządzie AWS i premiera Buzka, ale również w historii III RP – chociaż później byli już młodsi ode mnie. Miałem wtedy 34 lata.

MS: Dodajmy, że w pierwszych w Polsce wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku został Pan europosłem od nas, z Dolnego Śląska.

RC: Tak, to prawda uzyskałem wtedy ponad 32 tysięcy głosów, aby po 15 latach w wyborach na czwartą polską kadencję w PE uzyskać ich ponad 4 razy więcej bo prawie 133 tysiące. Skądinąd w tej pierwszej kadencji europarlamentu, w latach 2004-2009 byłem najczęściej zabierającym głos w Strasburgu i Brukseli polskim deputowanym!

MS: Warto jednak wiedzieć, że nie tylko jest Pan politykiem powszechnie kojarzony z Wrocławiem ale także w naszym wspólnym mieście Pan uczył się i studiował…

RC: No, właśnie, przy czym moje studia wypadły na bardzo ciekawy, ale też burzliwy okres pierwszej „Solidarności” oraz stanu wojennego . Rozpocząłem w 1981 roku studia historyczne w Instytucie Historii na ulicy Szewskiej. To była część „Fil- Histu” jak określaliśmy Wydział Filozoficzno –Historyczny. Bardzo aktywnie uczestniczyłem jesienią 1981 w strajku studenckim, który wtedy był najdłużej trwającym strajkiem studentów na świecie! Nawet wybrano mnie na przedstawiciela Uniwersytetu Wrocławskiego na nadzwyczajne spotkanie w Poznaniu wszystkich uczelnianych komitetów strajkowych z całej Polski, które miało zdecydować o kontynuacji lub solidarnym zakończeniu strajku ogólnopolskiego. W głosowaniu przeszło zakończenie strajku, a po dwóch dniach Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Początek stanu wojennego spędzałem w Wrocławiu. Utworzyliśmy wtedy grupę „Wawer”, która składała się ze studentów historii i która miała utrzymywać łączność ze strajkującymi zakładami pracy. Pamiętam moje wyprawy do PAFAWAG-u i Dolmelu z żywnością dla robotników, którzy tam strajkowali. Wtedy po raz pierwszy zatrzymała mnie SB. To był 17 grudnia 1981. To był czas kiedy więzienia we Wrocławiu były na maksa przepełnione. Wraz ze mną zatrzymano mojego kolegę z pierwszego roku historii Ryszarda Wawryniewicza późniejszego ojca chrzestnego mojego najstarszego syna Przemysława. Przemek teraz kontynuuje tradycję rodzinną i już drugi raz z rzędu sprawuje mandat posła do Sejmu RP. Podobnie jak ja zajmuje się polityką międzynarodową: jest wiceprzewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP, która decyduje min. o nominacjach ambasadorów Polski w świecie. Reprezentuje też Polskę w Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO. Jako drugi Polak po prof. Ryszardzie Legutko został szef grupy EKR czyli Europejskich Konserwatystów i Reformatorów- właśnie w ZP NATO. Następny raz zostałem aresztowany 13 czerwca 1982. Zwolniono mnie na trzeci dzień i przywalono solidną grzywnę na Kolegium do spraw Wykroczeń. Potem były kolejne zatrzymania i rewizje. Najbardziej spektakularnie było w 1985 roku gdy po zatrzymaniu mnie na demonstracji siedziałem w

areszcie „pod celą” z księdzem, dominikaninem ojcem Ludwikiem Wiśniewskim oraz… medalistą Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 1932 roku w szermierce, w szabli panem Marianem Suskim,wówczas 80-letnim. Te parę dni spędzonych w takim towarzystwie- był tam jeszcze pan Romuald Siepsiak z Politechniki Wrocławskiej – pamiętam do dziś. Zwłaszcza świetne rozmowy w tym doborowym towarzystwie.

MS: Kierował Pan też podziemnym Niezależnym Zrzeszeniem Studentów (NZS) na Uniwersytecie Wrocławskim…

RC: Używałem wtedy pseudonimu „Aleksander Wołyński”. Dość szybko, jeszcze latem 1982, w okresie największych represji wszedłem do konspiracyjnego zarządu NZS na „uniwerku”, po czym w następnym roku przejąłem szefostwo tegoż NZS z rąk… Bogdana Zdrojewskiego. Redagowałem pismo „Komunikat NZS UWR”. Z każdego wydziału miałem człowieka w zarządzie. Zajmowaliśmy się: kolportażem tzw. bibuły czyli podziemnych druków, udzielaniem pomocy represjonowanym studentom, akcjami ulotkowymi, organizacją obchodów patriotycznych. Raz nawet ogłosiliśmy pogotowie strajkowe. Skądinąd Wrocław obok Krakowa był jedynym miastem, gdzie była ciągłość działania NZS-u – Niezależne Zrzeszenie Studentów działo u nas bez przerwy i w okresie legalnym i konspiracji. Potem z mojej inicjatywy i zorganizowany przeze mnie pierwszy w podziemiu, a drugi w historii zjazd NZSu z udziałem uczelni z Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Łodzi, Górnego Śląska i Radomia. Niedługo wyjdzie książka, która przypomni ten trudny, ale piękny czas studenckich marzeń o wolnej Polsce.

MS: Dziękuję za rozmowę. W przyszłości zapraszam do kolejnej tym razem o sporcie, bo jest Pan najbardziej znanym politykiem, który tak czynnie wspiera sport wrocławski i ogólnopolski m.in. jako członek prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego( PKOL), wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej (PZPS) i patron wielu imprez żużlowych, a niegdyś przez 8 lat prezes i wiceprezes żużlowego klubu „Sparta Wrocław”.

Fot. (arch. R.Cz.)

Zostaw komentarz

Please enter your comment!
Please enter your name here