Według oficjalnych danych, w Polsce w latach 80. w wyniku działań skierowanych przeciwko opozycji solidarnościowej śmierć poniosło około stu osób . Liczba zabitych ulega sukcesywnemu zwiększeniu albowiem z biegiem lat na jaw wychodzą nowe fakty. Jedną z ofiar był Tadeusz Woźniak, mieszkaniec Wałów koło Brzegu Dolnego, który zmarł we wrocławskiej klinice przy Pasteura, w dniu 1 września 1982 r. Nie są znane okoliczności, które przyczyniły się do śmierci Woźniaka.
Zachowany materiał w archiwum wrocławskiego IPN dotyczy śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Oławie w 1982 i w 1990 r. Drugie postępowanie Prokuratury zostało podjęte na wniosek Prokuratora Józefa Gurgula który wykazał szereg nieprawidłowości w działaniach z 1982 r. Zwrócił min. uwagę na to, że milicja wystąpiła z wnioskiem o umorzenie śledztwa przed wynikiem sekcji zwłok. Obie sprawy zostały umorzone. Jak uzasadniano decyzje? Wiceprokurator Rejonowy w Oławie Czesław Wiśniowski w „Postanowieniu o umorzeniu śledztwa”, z dnia 2 grudnia 1982 r. podał, że „wymieniony Tadeusz Woźniak w dniu 30 sierpnia 1982 r. pobrał z zakładu pracy pieniądze: pięć tysięcy złotych i w dniu 31 sierpnia nie zgłosił się do pracy, przebywał w tym czasie w pijalni piwa w Siechnicy.
W dniu 1 września o godz. 7. 10. Tadeusz Woźniak przebywał w stroju roboczym w szatni Elektrowni Siechnice, był on w stanie nietrzeźwym. (…) Przeprowadzone czynności doprowadziły do ustalenia, że śmierć Tadeusza Woźniaka nie była wynikiem przestępstwa”. W podobnym tonie brzmi uzasadnienie umorzenia postępowania podane przez Prokuratora Rejonowego w Oławie Karola Mykietyna z dnia 18 grudnia 1990 r.: „brak jest dowodów na to, że śmierć Tadeusza Woźniaka była wynikiem przestępstwa, co uzasadnia umorzenie śledztwa.”
Każde z wyżej wymienionych dochodzeń trwało po dwa miesiące. To też zastanawiające, że wobec wielu znaków zapytania prokuratorzy tak szybko zakończyli postępowanie. Warto w tym miejscu dodać, że Kazimierz Bronik – syn Heleny Bronik, konkubiny Woźniaka, kontaktował się ze znajomymi z pracy ojczyma i oni nie potwierdzili jego obecności w dniu 31 sierpnia w pijalni piwa w Siechnicy, jak podawał prokurator Wiśniowski.
Film
Od tamtych lat nie pojawiły się nowe fakty które mogłyby zmienić decyzje prokuratorskie. Pozostały jedynie domysły i przekonanie, że chyba nie było to tak, jak prokuratorzy uzasadniali. Pamięć ludzka jest zawodna, to fakt. Nie na tyle jednak, by zapomnieć o okolicznościach wydarzeń jakie miały miejsce wokół śmierci Tadeusza Woźniaka.
Film „Bitwa Wrocławska” to ponad dwugodzinny obraz dokumentalny przedstawiający największą demonstrację w Polsce w stanie wojennym, jaka miała miejsce31sierpnia 1982 r. we Wrocławiu. Działająca w podziemiu „Solidarność” wezwała do manifestacji przeciwko ekipie Jaruzelskiego i stanowi wojennemu. Reżyserem jest Beata Januchta, szefem produkcji Andrzej Jerie z wrocławskiego Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”. Bohaterem i przewodnikiem w filmie jest Waldemar Kras. W 1982 r. miał 15 lat i prowadził swoisty dziennik w którym zapisywał ważniejsze wydarzenia. Znajdują się tam także zapisane numery samochodów milicyjnych. Sam autor aktywnie uczestniczył w działalności podziemnej – zajmował się drukowaniem nielegalnej „bibuły”, kolportażem, uczestniczył w demonstracjach „solidarnościowych”. Jego osoba oraz zapisany dziennik pozwoliły twórcom filmu powrócić do tamtych wydarzeń. W filmie ukazano mniej znane fakty, wydarzenia a przede wszystkim ludzi, dzisiaj zapomnianych często pomijanych. Na ogół przyjmuje się, że w demonstracji sierpniowej śmierć poniosła jedna osoba – zastrzelony Kazimierz Michalczyk.
Tymczasem…
… dzisiaj można mówić już o co najmniej 2-3 ofiarach śmiertelnych. Autorzy filmu starają się ukazać mało znane fakty min. związane ze śmiercią Tadeusza Woźniaka. Prowadzą swoje śledztwo w archiwum IPN, spotykają się z mieszkańcami Wałów i Brzegu Dolnego, dawnymi znajomymi Tadeusza Woźniaka. Pytają ich o to, czy wiedzą coś na temat jego śmierci. Odpowiedzi są zaskakujące – pani Halina K. twierdzi, że „ludzie biegli i go zadreptali, a Helena wstydziła się tego, dlatego nie chciała nic mówić.” Inny zaś podkreśla, że zmarły „to był fajny chłopak, ale nie wie dlaczego zmarł”. Jedynie Marian K. przyznaje, że ludzie bali się mówić ze względu na konsekwencje ze strony władzy („przyjdą w nocy i choć, jak jesteś taki mądry”). Generalnie nie chciano na ten temat rozmawiać. Poza kamerą padło nawet takie zdanie z ust jednej z mieszkanek Wałów: „Chcecie żeby nam gardła poderżnęli?” Czy obawy są uzasadnione? Jeden z uczestników kilka dni po nagraniu miał dziwną rozmowę o której w tej chwili nie chce dalej mówić. To charakterystyczne dla lokalnych środowisk, że ludzie są mało anonimowi. Dlatego w takich miejscowościach było o wiele trudniej podjąć działania konspiracyjne w stanie wojennym.
I dzisiaj…
… trudniej jest wypowiadać się na niektóre tematy. Fragment filmu dotyczący śmierci Tadeusza Woźniaka trwa tylko kilkanaście minut. I aż kilkanaście, w których ukazano niejasności i znaki zapytania jakie należałoby postawić. Na przykład, dlaczego pogrzebu odmówił ksiądz Władysław Łętowski., ówczesny proboszcz parafii do której należał zmarły? Podobno uzasadniał to faktem, że Tadeusz Woźniak żył w grzechu (konkubinacie). Czy to był na pewno jedyny powód? Co prawda to był początek lat 80.,w kościele katolickim na tego typu sprawy patrzono nieco inaczej niż dzisiaj, choć wiele zależało od woli samego księdza. Wiadomo, że naciski esbecji na lokalnych proboszczów były bardzo skuteczne. Szczególnie gdy mieli na nich jakieś „haki’. Takie postawy wśród księży jak Jerzego Popiełuszko czy Stanisława Suchowolca stanowiły znakomitą mniejszość. Aby nie drążyć dalej tego wątku dodam, że mszę żałobną w dniu 6 września 1982 r. odprawił ks. Jan Kwasik z sąsiedniej parafii. Zapisy w „Księdze Zmarłych” zawierają dalsze znaki zapytania. Dlaczego nie podano przyczyny zgonu, dlaczego są podane dwa numery aktów zgonu – jedno z Wrocławia, drugie z Brzegu Dolnego? Występujący w filmie Henryk Strzyż, działacz „Solidarności” w dolnobrzeskiej„Rokicie” wskazywał na fakt, że ówczesne władze wywierały naciski na konkubinę Tadeusza Woźniaka – Helenę Bronik, aby pogrzeb odbył się przed godziną 15, by nie dopuścić do manifestacji. Przypomniał także okoliczności w jakich ta sprawa „wypłynęła” na światło dzienne.
Rany cięte
Tadeusz Woźniak od 1970 roku mieszkał czasowo w Wałach razem z Heleną Bronik i jej synami. Na stałe zameldowany był w miejscowości Brokowo koło Kwidzynia. Pracował we wrocławskim Zakładzie Remontowym Energetyki przy ul. Łowieckiej 24, a od sierpnia 1982 roku był oddelegowany do pracy w Elektrociepłowni w Siechnicy. Według brygadzisty, Tadeusz Woźniak 1 września 1982 r. o godzinie 7.10 był w szatni w ubraniu roboczym i skarżył się na złe samopoczucie. Jeden z pracowników odprowadził go do zakładowego felczera. Według zeznań felczera Tadeusz Woźniak był trzeźwy, aczkolwiek można było wyczuć od niego przetrawiony alkohol. To dało później podstawę do stwierdzenia, że Woźniak był pijany „i gdzieś sam upadł nieszczęśliwie”. Plotka powtarzana wielokrotnie miała stać się prawdą. Pomocnym prokuraturze był fakt, że zabity rzeczywiście nie stronił od alkoholu, co potwierdzali także mieszkańcy Wałów, Helena Bronik oraz jego koledzy z pracy. Jednak to nie alkohol spowodował obrażenia wewnętrzne które doprowadziły do śmierci.
Sekcja zwłok wykazała pęknięcie jelita cienkiego z wylewem treści pokarmowej co doprowadziło do zapalenia otrzewnej. Uraz powodujący pęknięcie jelita mógł powstać, jak stwierdzono, w czasie od kilku do kilkudziesięciu godzin przed pierwszym badaniem przez felczera. Nie stwierdzono także alkoholu we krwi. Zastanawiający był także fakt, że podczas odbioru ciała przez Helenę Bronik i jej syna Kazimierza zauważyli na twarzy denata trzy rany cięte. Ani felczer ani badający Woźniaka lekarze w szpitalu nie stwierdzili żadnych tego typu ran przed śmiercią. Także podczas sekcji zwłok cięć na twarzy nie było potrzeby robić. Czy zatem już po sekcji, a przed wydaniem ciała ktoś okaleczył trupa? W tym miejscu warto dodać, że Helenie Bronik i jej synowi
Kazimierzowi…
… utrudniano odebranie zwłok z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Według Kazimierza Bronika „postępowanie przedstawicieli Zakładu Medycyny Sądowej wzbudziło nasze podejrzenie, gdyż początkowo nie chciano nam wydać zwłok mówiąc coś o potrzebie powtórnej sekcji, a kartę zgonu zmieniano trzykrotnie. W pierwszej – już nam wydanej, była mowa o pęknięciu jelita i toksycznym zatruciu płuc, a także o ostrej niewydolności. Tę kartę odebrano nam, po czym widziałem drugą wersję – już bez wzmianki o zatruciu płuc. Ostatecznie otrzymaliśmy trzecią wersję karty zgonu, w której były już tylko dwa punkty: pęknięcie jelita grubego i ostra niewydolność.”
W „Protokole sądowo-lekarskim oględzin zwłok z 2 września 1982 r.” wydaną przez Akademię Medyczną we Wrocławiu, jest mowa o „ostrej niewydolności oddechowej spowodowanej pęknięciem jelita z wylewem treści do jamy otrzewnej i ostrym zapaleniem otrzewnej. Na ciele nie stwierdzono zewnętrznych zmian urazowych” – a takie byłyby (np. w postaci zadrapań, otarć itd), gdyby Woźniak upadł lub został przez kogoś pobity. Potwierdzono także, że Tadeusz Woźniak nie był pijany. Natomiast wartym odnotowania są „plamy opadowe barwy sino-czerwonej, rozmieszczone na tylnej powierzchni ciała, pod uciskiem nie ustępują.” Takie plamy występowały u osób które otrzymały ciosy gumowymi pałkami, jakie mieli zomowcy podczas akcji. Uderzenia pałkami w odpowiednie miejsca na ciele nie zostawiały zewnętrznych śladów, natomiast powodowały poważne obrażenia wewnętrzne. Te fakty zostały przez prokuratorów Wiśniowskiego w 1982 r. oraz Mykietyna w 1990 r. pominięte.
Pogrzeb…
… Tadeusza Woźniaka miał miejsce w Brzegu Dolnym 6 września 1982 r. (Kazimierz Bronik podawał datę 4 września). Uczestniczyło w nim wielu mieszkańców Brzegu Dolnego, Wałów i innych miejscowości. Uczestnicy pogrzebu zdawali sobie sprawę, kto był sprawcą śmierci. Utwierdzały ich poczynania władz, min. kłopoty z wydaniem ciała, zakaz otwierania trumny, zakaz wywieszania klepsydr, obecność esbeków w czasie pogrzebu, zastraszanie konkubiny zmarłego i jej rodziny. Kazimierz Woźniak podał, że jeden z funkcjonariuszy SB o nazwisku Wojtasiewicz robił zdjęcia w czasie pogrzebu. Było jeszcze dwóch innych esbeków, których nazwisk Kazimierz Bronik nie znał. Nie jest do końca pewne, czy był tam też Feliks Bodetko, funkcjonariusz SB mieszkający w Brzegu Dolnym. On sam twierdził w 1990 r. że na pogrzebie nie był, natomiast jego nazwisko znalazło się min. w podziemnym piśmie „Z dnia na dzień” (Nr 97/247, 8-11 października 1982) oraz w audycji Radia Wolna Europa.
Warto też przytoczyć informację zawartą w lokalnym piśmie „podziemnym” „Podaj dalej” (Brzeg Dolny – Milicz – Wołów) z dnia 25 października 1982 r.: ”TKZ NSZZ „Solidarność” Rokity w Brzegu Dolnym wzywa wszystkich członków związku i mieszkańców Brzegu Dolnego do uczczenia w dniu Święta Zmarłych pamięci zakatowanego w dniu 31.08. br. przez ZOMO naszego kolegi Tadeusza Woźniaka. Grób pochowanego skrycie T. Woźniaka znajduje się w środkowym polu, czwartym rzędzie, ósma kwatera po lewej stronie od kaplicy na nowym cmentarzu. Złóżmy kwiaty i zapalmy znicze na grobie jednego z tych, którzy oddali swe życie walcząc o prawo nas wszystkich do życia w godności i prawdzie. CZEŚĆ ICH PAMIĘCI.”
Gwoli ścisłości – Tadeusz Woźniak chętnie wypowiadał się na tematy związane z podziemną „Solidarnością” lecz sam nie angażował się w działalność konspiracyjną. Na grobie Tadeusza Woźniaka umieszczono tabliczkę z napisem „Zginął tragicznie”. Wkrótce zamieniono ja na inną z napisem informującym, że był ofiarą zajść 31 sierpnia 1982 r. Ktoś tę tabliczkę usunął więc Kazimierz Bronik zawiesił kolejną z napisem jak na pierwszej. Esbecy dyskretnie obserwowali osoby przychodzące na grób Tadeusza Woźniaka. Działacze podziemnej „Solidarności” zapalali znicze, składali kwiaty. Problem pojawił się gdy chciano postawić pomnik. Wielu kamieniarzy odmawiało obawiając się represji. W końcu jeden z nich, mający zakład przy Alejach Jerozolimskich w Brzegu Dolnym, zdecydował się wykonać i postawić pomnik który stoi do dnia dzisiejszego.
Informacja…
… o śmierci Tadeusza Woźniaka szybko rozeszła wśród mieszkańców gminy. Jego śmierć zbiegła się z wrocławską demonstracją w dniu31 sierpnia. Oba fakty połączono. Aby sprawdzić prawdziwość informacji, do Heleny Bronik dotarli Władysław Dukiet i Genowefa Rusiecka, działacze dolnobrzeskiej „Solidarności”. Relacja jaką przekazała im konkubina Woźniaka, dotarła do Henryka Strzyża, który w formie notatki przekazał ją ukrywającemu się przewodniczącemu NSZZ „Solidarność” Zarządu Regionu Dolny Śląsk Władysławowi Frasyniukowi. Zapisana notatka została później znaleziona przy Frasyniuku, który został aresztowany i stała się podstawą do zatrzymania Henryka Strzyża. Wraz z innymi materiałami znajduje się w zbiorach wrocławskiego IPN. Spośród innych zawartych informacji, znajduje się także ta, odnosząca się do śmierci Woźniaka: „A teraz sprawa chyba najważniejsza – przesyłam do opublikowania (za zgodą rodziny – żony, a właściwie konkubiny bo mimo że mieszkali razem od lat to ślubu nie mieli) uzyskane od niej informacje o śmierci (zakatowaniu) w dniu 31.08. br. – Tadeusza Woźniaka – pracował w Siechnicy, mieszkał na Wałach Śląskich k. BD”. Całość notatki opatrzona jest podpisem „Bartosz”. Wiadomość znalazła się później w podziemnej prasie („Z dnia na dzień”) oraz w serwisie informacyjnym Radia Wolna Europa. Znaleziona u Frasyniuka notatka oraz podana przez RWE wiadomość spowodowała,że zaczęto szukać informatora przekazanej wiadomości oraz rozpoczęto śledztwo. Nie chciano przy tym wyjaśnienia okoliczności śmierci Woźniaka, lecz ukrycia faktycznych jej sprawców. Stąd specjalne wyakcentowanie spożywania alkoholu przez Woźniaka, rozpuszczanie wersji o upadku z wysokości i zastraszanie Heleny Bronik i jej syna Kazimierza.
Widać to wyraźnie w protokole zeznania Heleny Bronik w dniu 27 stycznia 1983 r. w którym zeznawała jako świadek w przygotowywanej przez Prokuraturę Rejonową Wrocław Śródmieście sprawie przeciwko Henrykowi Strzyżowi: „nie jest prawdą aby T. Woźniak zginął w wyniku odniesionych obrażeń zadanych przez siły porządkowe ZOMO. O tym nie mówiłam nikomu. Na terenie Siechnicy w tym czasie przebywał T. Woźniak, a jak słyszałam od różnych osób, że zamieszek nie było i nie było tam również ZOMO. Nie jestem w stanie powiedzieć czy w ogóle oraz kto mógł pobić T. Woźniaka. Lekarz powiedział mi, że on nie jadł przez ostatnie dni.” O tym, że Helenę Bronik zastraszono, potwierdza także Henryk Strzyż w swojej książce „Dał mi to los”. Potwierdzają to także niektórzy mieszkańcy Wałów.
Zero info
W roku 2017, podczas zbierania materiału zwróciłem się do dawnego zakładu pracy Tadeusza Woźniaka z prośbą o informacje na jego temat. Obecnie jest to Kogeneracja przy Łowieckiej, nosząca nazwę EDF Polska S.A. Od pani Anny Kierzkowskiej-Wincek (Główny Specjalista ds. komunikacji) otrzymałem odpowiedź, iż „nie mamy żadnej informacji o takiej osobie. Z naszych ustaleń nie wynika, by ktoś o takim imieniu i nazwisku pracował w nasze firmie.” Komuś zależało, by usunąć wszelkie ślady po Tadeuszu Woźniaku. Śmierć przez zapomnienie, to jedna z metod działań SB. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie ona skuteczna.
Osobną zagadką staje się czas i miejsce pobicia Tadeusza Woźniaka. Z przekazów ustnych (min. Heleny Bronik) wynika, że mogło się to stać w okolicach Dworca Głównego PKP. Głównymi miejscami starć z siłami ZOMO 31 sierpnia 1982 roku były: pl. Solidarności (d. pl. Czerwony), pl. Jana Pawła II (d. pl. 1 Maja), ul. Legnicka, ul. Grabiszyńska, pl. Pereca, ul. Kazimierza Wielkiego, ul. Szewska, ul. Świdnicka, ul. Ruska, pl. Dominikański (d. pl. Dzierżyńskiego), pl. Społeczny, Most Grunwaldzki, pl. Grunwaldzki. Nie jest jednak wykluczone, że ZOMO mogło dopaść Woźniaka, mimo że ten nie brał udziału w demonstracji. Tak było w przypadku śmiertelnego pobicia Antoniego Sznajdera, którego skatowano na pl. Grunwaldzkim gdy ten spokojnie szedł ulicą. Była godzina 21. z minutami, wracał od syna, miał 70 lat, na pl. Grunwaldzkim już było po demonstracji. Czym naraził się zomowcom? Gdy po spałowaniu upadł na chodnik, zomowcy wsiedli do samochodu i odjechali. Czy tak też było z Tadeuszem Woźniakiem?
Czas niekorzystnie wpływa na wyjaśnienie okoliczności śmierci Tadeusza Woźniaka. Nie żyje już Helena Bronik ani jej synowie oraz niektórzy świadkowie. Dopóki nie pojawią się nowe fakty, nie będzie można tej śmierci wyjaśnić. Natomiast należy ją zachować w pamięci jako symbol komunistycznej rzeczywistości.
Andrzej Manasterski