Jak ja bym chciał, żebyśmy trochę zgruzinieli

0
759

     Stęskniliśmy się za spotkaniami autorskimi, na których bez pośrednictwa komputera można posłuchać twórcy książki i zadać pytania. Covidove ograniczenia bardzo dały się we znaki, także na polu kultury, odbierając żywe z nią obcowanie. A żaden rozruch po dłuższej przerwie nie jest łatwy, tym większe brawa dla Artura Zygmuntowicza, za inauguracyjne, wrześniowe spotkanie z czytelnikami Klubu Jesiennej Biblioteki. W Filii nr 54 wrocławskiej MBP autor przedstawił książkę „Gruzja dla początkujących”, znaną także jako „Gruzja dla niezdecydowanych”.

     Po blisko dwuletniej przerwie… Pani kierownik Alicja Leskiewicz wita Klubowiczów               Jesiennej Biblioteki i Autora

     Lojalnie uprzedził przy tym, że zauważa dwie natury Georgii; słodką i gorzką oraz zaprezentował klubowiczom niektóre swoje spostrzeżenia z obu kategorii. Szczególnie zauroczyła mnie podkategoria „Gruzińskie sporty narodowe”, za jeden z georgiańskich sportów Pan Artur uznał zwyczaj upijania turystów: „Dla kogoś kto ma chorą wątrobę, nie polecam tego kraju, tam jest ciężko im odmówić.”. Jak byście zaklasyfikowali; słodkie to, czy gorzkie oblicze „gamardżobów”? Zaintrygowana, zabrałam się do lektury.

     Zawarte w niej, ciekawe obserwacje dziennikarsko-socjologiczno-obyczajowe Artura Zygmuntowicza powstały jako relacje z własnych wyjazdów i osobistego poznawania Sakartwelo (jak swój kraj nazywają Gruzini). Czytamy i mamy poczucie, że siedzimy z autorem przy małym „co nieco” i z właściwym sobie poczuciem humoru, a także bez owijania w bawełnę, opowiada nam on, jak doświadczał Gruzji. Na wstępie konwektykielu na Jesiennej autor zastrzegł, że jego publikacja nie jest typowym przewodnikiem. Niemniej jednak, jak przekonałam się podczas czytania, opisał wiele miejsc, które – z takich czy innych powodów – warto zwiedzić. Na czytelniczym mityngu, aby przekonać niezdecydowanych, przedstawił kilkanaście z nich. Na przykład, wciąż aktywnie funkcjonujące, blisko tysiącletnie, klasztor i kościół Gelati niedaleko Kutaisi, do których wstęp, podobnie jak do wszystkich miejsc kultu religijnego w Gruzji, jest niebiletowany.

 Klubowicze i Autor – startujemy z Gruzją!

W RAMACH GRUZJI SŁODKIEJ

     W trakcie spotkania na Jesiennej, Autor podkreślił, że wielokrotnie doświadczał życzliwości Gruzinów, tę ich cechę chętnie przeszczepiłby na rodzimy grunt; w książce natrafiłam na znamienny jej przejaw:

Ruch spory, ale nikomu nie przeszkadzało to, że niejaki Zygmuntowicz stanął pośrodku jezdni i spokojnie robił zdjęcia. Kierowcy mijali mnie bez trąbienia, a policjanci życzliwie pozdrawiali machaniem, uznając, że skoro facet stoi na drodze, to widocznie musi. Proszę wyobrazić sobie podobną sytuację w Polsce. Zaczęłoby się od wielkiej ilości „kurew” […] ze strony wściekłych kierowców, a potem albo mandat, albo śmierć pod kołami.”

     Pan Artur z przekonaniem zachwalał samodzielne poznawanie Gruzji, niekoniecznie po trasie najczęściej odwiedzanych atrakcji. Sprawdził, między innymi, że niepiękne, a sympatyczne, miasto Kutaisi (gdzie ląduje wiele samolotów z Polski i w którym dla znacznej części naszych rodaków ma miejsce pierwszy lecz krótki kontakt z Gruzją ) i jego piękne okolice mają turyście wiele do zaoferowania, zarówno jeśli chodzi o zabytki, jak i cuda natury. Przykładowo zachęcił do zwiedzenia Jaskini Prometeusza, dostępnej po około godzinie jazdy autem z Kutaisi. Ogólnie uznał ten kraj za (aktualnie) łatwy do podróżowania, dzięki relatywnie niskim cenom noclegów, jedzenia, transportu publicznego i prywatnego oraz dzięki możliwości dogadania się z miejscowymi, przeważnie po rosyjsku, niekiedy po angielsku, a zawsze na migi.

Autor, oprócz porad udzielanych we własnej książce, rekomenduje czytelnicze pozycje o Gruzji innych autorów. Podczas klubowego spotkania wspomniał o znakomitej książce Państwa Mellerów, a zgłębiając zygmuntowiczowski nie-bedeker znajdziemy więcej takich podpowiedzi. Aby samodzielnie uprawiana turystyka miała charakter bardziej świadomy oraz wnikliwy, warto się przed podróżą przygotować i z takich podpowiedzi skorzystać.

W RAMACH GRUZJI GORZKIEJ

     Pojawił się, między innymi, temat związany z polityką i tragicznym fragmentem, historii światowej – okresem stalinizmu. W Gori – mieście, gdzie urodził się Iosif Dżugaszwili – Autor zwiedził Muzeum Stalina i stwierdził, że kult tego syna Gruzji jest uprawiany z entuzjazmem. Więcej dowiemy się w rozdziale „Gori – lekcja politycznej niepoprawności”. Innym kartwelskim kultem, wyzwalającym niesmak u Pana Artura, jest kult mężczyzny. Podczas spotkania podzielił się swoją obserwacją; „Mężczyzna jest ustawiany na pozycji ‚króla domu’, a kobiety mają w Gruzji ciężko, odpowiadają za wychowywanie dzieci, za codzienne funkcjonowanie domu. Gruzini kobietę adorują do momentu, jak urodzi się dziecko, potem przestają się nią interesować.”. W książce relacjom damsko-męskim poświęcony jest rozdział „Sex po gruzińsku”. Rozdział krótki, acz zawierający bardzo bezpośrednie – i uwaga, niektórych czytelników mogące szokować szczerością – opinie kilku Polek, które wyszły za mąż za Georgianów.

Do „Gruzińskich sportów narodowych” Pan Zygmuntowicz zaliczył tak zwane ‚patenty’. Polecam samodzielne tropienie przykładów z tej podkategorii podczas lektury i oglądania zdjęć „Gruzji dla początkujących”!

 

      Artur Zygmuntowicz chętnie i żywiołowo wpisuje dedykacje dla czytelników

Tekst i foto: Renata Szpyra

 

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułGrabiszyńskie doliniary
Następny artykułBAJECZNE BOMBKI

Zostaw komentarz

Please enter your comment!
Please enter your name here